czwartek, 3 października 2013

W Łodzi rządzili robotnicy

Fragment powieści Andrzeja Struga Dzieje jednego pocisku. Słowo o pewnej knajpie z Łodzi:

"Na jednym z rogów ulicy Wólczańskiej w mieście Łodzi jest restauracja braci Jerke. Bracia żyją z tkaczy od Drajera, którzy tam spuszczają swoje krwawo zapracowane pieniądze, bawią się, jedzą, piją, kłócą się i politykują. Trzy brudne salki zapełniają się natychmiast, jak tylko gwizdek fabryczny rozpuści lud na fajrant […] Nikt tam «porządniejszy» nie zabłądzi – robotnicy są tu u siebie […]

Czasy były gorące. Nie można było zaufać pierwszemu lepszemu, toteż trudno powiedzieć, żeby obcych mile tu widziano, bo właściwie, jeżeli się okazało, że nie znał ich żaden z braci Jerke ani starszy esdek*, ani młodszy pepesowiec*, ani żaden ze stałych gości, radzono im, żeby się wynosili, a jeżeli się opierali, wystawiano ich za drzwi. Tak samo robiono gdzie indziej, bo wszędzie ludzie chcieli być wolni od zarazy szpiclowskiej. Gospodarze nie protestowali, gdyż zbyt zależni byli od stałych klientów i źle na tym nie wychodzili. Były to zresztą czasy, kiedy w mieście Łodzi robotnicy rządzili nie tylko po knajpach, ale i po fabrykach"

Źródło: Andrzej Strug, Dzieje Jednego Pocisku, Warszawa 1989, s. 49.

Objaśnienia: 1) esdek = działacz Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, 2) pepesowiec = działacz Polskiej Partii Socjalistycznej.


Pożar farbiarni Walczaka w Łodzi przy ul. Wólczańskiej 247. Rok 1938.
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz