W zbiorze wspomnień Łódzkie Barykady znajdujemy opowieść Józefa Kawczyńskiego o Łodzi przełomu lat 1904-1905:
"Nie zauważony przez portierów wszedłem na podwórze fabryki Steinerta położonej po parzystej stronie Piotrkowskiej, naprzeciw Czerwonej, w samym centrum fabrycznej Łodzi. Nie zauważony, ponieważ w portierni nie było żywego ducha. Nie było też nikogo w pobliżu, ani na pierwszym podwórzu, ani w przędzalni. Nie słyszałem także łoskotu maszyn. Gdzie ludzie? Przecież nie święto?
Obejrzawszy się dostrzegłem, że w ciągu kilkunastu minut mojego pobytu na podwórzu – w portierni zgromadziła się znaczna ilość ludzi, prawdopodobnie poszukujących pracy. Mówiły o tym ich wynędzniałe twarze. Było zimno i wilgotno. Dorośli milczeli – słyszałem tylko cienkie głosiki dzieci wychylających się z fałd matczynych spódnic.
W Łodzi zimą 1904 na 1905 roku nie było dnia, aby któraś z fabryk nie zwalniała ludzi. Akcje filantropijne, poprzedzane reklamiarskim huczkiem Tamfanich, Herbstów i Poznańskich, w rzeczywistości ograniczyły się – w czasie, gdy tysiące bezrobotnych okupowały fabryczne kantory – do ofiary kilkuset wasser-zupek wydawanych przez uliczne kuchnie.
Ludzie trawili całe miesiące na poszukiwaniu pracy. Zrozpaczeni – wciskali w dłonie portierów ostatnie kopiejki, aby tylko dostać się do kantorów fabrycznych, mieszczących się zwykle albo nad, albo obok portierni. No, a później, gdy już i kopiejek zabrakło, to i prawdopodobieństwo przyjęcia do pracy zmniejszyło się. Portier nie wpuścił, bo... żebraków się nie wpuszcza.
Na ulicach, po których pędziły bogate powozy Scheiblerów, Heintzlów i Kohnów, wyjeżdżających zażywać łagodnego klimatu Riviery, padali wyczerpani głodem robotnicy – twórcy wielomilionowych kapitalistycznych fortun."
Źródło: Łódzkie Barykady. Wspomnienia uczestników rewolucji 1905-7 roku, Łódź 1955, s. 5-6.
Źródło: Beinecke Digital Collections. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz